Drogi A.
Dawno nie pisałam, ale przez ten długi okres czasu, to dopiero od grudnia wszystko idzie raz na opak, raz do przodu. Aktualnie jestem na prostej i na łamanej z zaznaczeniem dużej amplitudy.
Sesja w pobliżu, męczą nas teraz kolokwiami i przeprowadzka. Te tematy na początek.
Zacznę od końca, bo to się najdłużej ciągnie i może w końcu będzie miało swoje szczęśliwe zakończenie. Mieszkam w zdziadziałym akademiku, który oblegają same obchlejmordy, palacze i tzw. melanżownicy. Nie ma dnia, żeby nie było schadzek pod naszym pokojem, nie wspominając już o tanich rozmowach na podryw. W samym pokoju jest nie lepiej. Jest O., bez której chyba bym zbzikowała mieszkając sam na sam z Nawiedzoną J. Żaden normalny nie rzuca się na łóżko, szafę, bije ją, żeby wyładować stres,bo lokatorka, która pojechała do domu (czyt. ja) nie jest w stanie osobiście pożyczyć Ci zeszytu. No, coś nie halo. Dzisiaj np. tak nachalnie ćwiczyła, że mogłoby się to skończyć tragicznie. Rozumiem, że ruch to zdrowie, że odświeża się umysł, że trzeba rozruszać stawy. Ale trzeba też wiedzieć jak to się robi. Amatorka. Na szczęście udało nam się chyba znaleźć mieszkanie i może już od początku miesiąca zmienimy swoje lokum do zamieszkania. Jutro będziemy dzwonić, bo jak tak dalej pójdzie, to będą chyba pierwsze samobójstwa w historii tego akademika, jak nie uczelni.
Przebrnę teraz do innego tematu, bo o tamtym już szkoda gadać. Wszyscy rzucili się teraz z kolokwiami. Czy oni uważają, że my nie mamy co robić tylko się do nich uczyć? Sesja w pobliżu, a tu 7 kolokwiów w ciągu 4 dni. Jak to zrobić? Wtorek - bio.med i TZ. Środa - psychologia i socjologia. Czwartek - fizjoterapia i BHP. Piątek - biochemia. Dobrze, że napisany był już kolos z WF-u, z basenu zapomniała, z biofizyki jest na koniec 5, a z TiMNR praca oddana i kolokwium raczej nie będzie. Jestem właśnie przy drugiej kawie, a spać nadal mi się chce. Będę miała ciekawą noc, z uwagi na fakt, że dzisiaj poniedziałek.
Sesja? Myślałam, ze to słowo jest jak matura. Cofam. To 3 x matura. Niby masz tylko semestr do zaliczenia, ale jest tyle materiału, że nie wiesz czy wszystko ogarniesz. Tak jest z 5 przedmiotów. Wciskają Ci tyle materiału, że po jakimś czasie dochodzisz do wniosku, że rezygnujesz. Jesteś świadom, że dasz radę to sobie ogarnąć, ale uważasz, że sobie nie poradzisz i nie jesteś w stanie wszystkiego się nauczyć. Niby zerówka z socjologii jest jak zaliczenie egzaminu, bo chodzą słuchy, ze jeśli dostałeś szansę na napisanie jej, to w teorii masz już zaliczony i egzamin. Ale do niej też trzeba się naszykować. Trzeba się pouczyć i pójść, by napisać. Ciężko jest. Wolałabym jednak wrócić do liceum, bo tam niczego się nie uczyłam, a miałam zadowalające oceny.
W miłości aktualnie się wiedzie. Był poważny kryzys spowodowany bardzo poważną rozmową, ale gdyby do tego nie doszło, to byłabym nadal niedoceniana jak do tamtej chwili. Czy nauczyliśmy się kochać od nowa, cieszyć się swoim szczęściem i doceniać każdą możliwą chwilę spędzoną razem? Myślę, że tak. Może to się udało dlatego, że i ja odpuściłam i on zaczął się starać. Kiedy w kłótni idą płacze z obu stron to wiedz, że Wam na prawdę na sobie zależy i nie ważne jak bardzo druga osoba Cię skrzywdziła. Łzy faceta to potwierdzenie słów, które nadzwyczaj przepraszają. A czy był powód do obrażenia się? Tak, z uwagi na fakt, że po półtora roku słyszysz, że druga osoba nie potrafi się określić co do uczuć do Ciebie. Ale sytuacja naprawiona, mam nadzieję, że na zawsze :)
Ale D. też namieszał troszeczkę. Na szczęście wszystko jest na tyle wyjaśnione, na tyle jasne, że mogę się zająć sama sobą we własnej osobie. To co chciałam usłyszeć, usłyszałam. Wielkie 'nieszczęście' prześladowało mnie kilka ładnych miesięcy, żeby nie pisać lat...Pierwsza poważna i odważna rozmowa poprowadzona po pijaku. Wiem, mało odpowiedzialnie, ale tak trzeba było. Teraz wiem to, co zawsze chciałam wiedzieć. Ok, mam wątpliwości co do szczerości, ale trzymam się wersji, którą usłyszałam. Tak będzie lepiej.
A pro po naprawiania kontaktów. Tym razem padła ofiarą D. Co ten prysznic robi z człowieka... Ogólnie to cieszę się, że tak wyszło. Obie wiemy co się dzieje i jak prawidłowo powinno się dziać. Niech tak zostanie. Może zyskam z tego coś więcej niż tylko zwykłą znajomość? :)
Okres, który mnie tak bardzo męczył sprawia, że muszę coś w sobie zmienić. Wewnętrznie jednak dojrzałam, teraz muszę tylko zrobić ze sobą coś zewnętrznie. W piątek jestem umówiona do fryzjera i pożegnam się z odrostami, zniszczonymi końcówkami i czarno-niewiadomojakimi włosami. Zmieniamy imidż! Na razie na głowie, a potem kto wie? Może będzie okazja na coś więcej? :) Mogę mieć mało czasu na zmiany, jeśli taka diagnoza jaką usłyszałam jest prawdziwa. Dlatego łapię wszystko na teraz, by potem nie żałować. Weekend posesyjny w Toruniu? Oby wszystko pozaliczać! A potem już tylko "Kości", "Kości", "Kości"... :)