Drogi A.
Tak, od ostatniego posta zmieniło się. Dużo.
Nie ma już Sisi. Do tej pory to przeżywam, na szczęście teraz trzymając to w sobie. Pamiętam to jak dziś. Miałam kolosa z kinezjologii. Dwa dni przed wszystkim zaczęła się źle czuć. Nie jadła, była ospała. Zwykle spała, ale i zawsze jadła, więc teraz to nie było normalne. Mama zawiozła ją do weterynarza. Nie lubiła jeździć samochodem. Kręciła się jakby miała wyjeżdżać w wagonie na Sybir za czasów wojny. Wtedy leżała spokojnie, jakby wszystko było jej obojętne. Pobrali jej krew, zrobili podstawowe badania, nawodnili kroplówką i wróciła do domu. Następnego dnia ucząc się wieczorem dostałam wiadomość, że wariuje, że wróciła do siebie, ale i tak muszą jechać następnego dnia na kontrolę. Zrobiło mi się lepiej na sercu, że jej się polepszyło. W czwartek rano dostałam kolejnego smsa, że znowu jest źle. Mimo wydanych i tak już dużej ilości pieniędzy mama zabrała ją do weterynarza. O 18:30 miałam mieć kolokwium, ale po rozmowie z mamą koło 14 powiedziałam, że wracam do domu. Wtedy miało wszystko się ułożyć, miałam się z nią zobaczyć jakby miało to być nasze ostatnie spotkanie. O 17 dostałam telefon, że nie mam już po co wracać. Kotka miała chłoniaka w zaawansowanym stadium. Jedyne co mogli zrobić, to uspać ją, żeby nie cierpiała dłużej. Wtedy moje serce pękło. Nauki już dalej nie było, nie wróciłam do domu, nie zaliczyłam kolokwium. Nie miałam nawet szans, żeby się z nią pożegnać. Mama mówiła, że była z nią do końca. Że trzymała ją za łapkę w tej najgorszej chwili. Od 16 kwietnia nasz dom stał się zupełnie pusty. Mimo, że mamy jeszcze psa, to nie nadrobi tych 11 wspólnie spędzonych lat z tym wyjątkowym kotem. Każdy, kto ją znał wie jak ważnym zwierzęciem była dla mnie. I choć minęło już 2 miesiące od tamtego dnia, na każde wspomnienie o niej mam łzy w oczach. Jak teraz. Namawiam teraz tatę, żeby zgodził się na kota. Wiem, ze żaden jej nie zastąpi, lecz podniesie to może nasze morale. Przez jakiś czas na prawdę było źle. Najlepszą robotę w tym wszystkim odwalił M. Był przy mnie zawsze,gdy tego potrzebowałam. Mimo, że nie ma żadnego zwierzęcia i raczej nie przeżył nigdy takiej straty, to starała się nie pocieszać jak potrafił. To w sumie dzięki jego wsparciu ja się odblokowałam i odżyłam.
Jemu należy się oddzielny wpis. I w sumie nie chodzi już o tą sytuację, ale o wiele innych. Nigdy nie zapomnę jak w którymś poście prosiłam Cię, żebyś mi wysłał od siebie jakiegoś anioła, który będzie przy mnie. I za jakiś czas pojawił się on. Totalna pierdoła, gamoń i do tego nie potrafił tańczyć. No totalna łamaga! Ale po bliższym poznaniu zapunktował sobie u mnie. Nadal nie wiem w jaki sposób to zrobił, ale tak. Zapunktował. Jest moją ostoją. I mimo, że mnie czasem wkurza, że jest takim tępym leniem, który rozumie niektóre rzeczy tylko po pewnym czasie, gdy coś nie pójdzie po jego myśli, to bardzo go kocham. Nawet jeśli mu tego nie mówię, to tak jest. Udało Ci się zesłać mi takiego człowieka, przy którym na prawdę jestem szczęśliwa. Może nie tyle bezpieczna, bo to raczej on tak się przy mnie czuje, ale szczęśliwa. Gdy mam jakiś problem, którego nie mogę rozwiązać ani ja, oni on, to próbuje mnie w pewien sposób pocieszać, wspierać, wyjaśniać niektóre rzeczy. I mimo, że trafiło się wiele okazji na to, by się rozstać, zawsze działał ten pstryczek, który nas łączył. To nie był przypadkowy pstryczek, dobrze o tym wiem tak samo jak i Ty ;) Nie pozwalasz na to, by było mi w jakiś sposób źle, a nawet jeśli, to dzięki temu utwiardzasz mnie, pozwalasz mi być silniejszą i otaczasz takimi ludźmi, że czasami mam ochotę powiesić ich na suchej gałęzi, ale widzę, co oni robią źle i czego ja robić nie mogę.
Tak. Wiem, że JESTEŚ, że mi pomagasz, że nie pozwalasz mnie w żaden sposób skrzywdzić. Na dowód tego obiecuję, że w piątek jak wrócę, to pójdę do Ciebie. Minęło wiele lat, jak nas tu wszystkich zostawiłeś, ale widać takie było Twoje powołanie. Ale też zapominasz o pewnych rzeczach (mam nadzieję, ze ten Mistrz, to był jakiś wypadek przy pracy i nie mogłeś inaczej postąpić, bo nie chcę Cię oskarżyć za zdradę klubu!) i mam nadzieję, że będziesz następnym razem o nich pamiętał!
Kończąc chciałam Ci za wszystko podziękować. Mam nadzieję, że to czytasz, więc chcę Cię prosić o ingerencję w pewnej sprawie. Oboje wiemy, że trochę się pogubiła ta owca i w sumie tylko Ty możesz coś tu zdziałać. Więc do dzieła! :)
Monolog do A.
wtorek, 9 czerwca 2015
poniedziałek, 19 stycznia 2015
19. Reaktywacja
Drogi A.
Dawno nie pisałam, ale przez ten długi okres czasu, to dopiero od grudnia wszystko idzie raz na opak, raz do przodu. Aktualnie jestem na prostej i na łamanej z zaznaczeniem dużej amplitudy.
Sesja w pobliżu, męczą nas teraz kolokwiami i przeprowadzka. Te tematy na początek.
Zacznę od końca, bo to się najdłużej ciągnie i może w końcu będzie miało swoje szczęśliwe zakończenie. Mieszkam w zdziadziałym akademiku, który oblegają same obchlejmordy, palacze i tzw. melanżownicy. Nie ma dnia, żeby nie było schadzek pod naszym pokojem, nie wspominając już o tanich rozmowach na podryw. W samym pokoju jest nie lepiej. Jest O., bez której chyba bym zbzikowała mieszkając sam na sam z Nawiedzoną J. Żaden normalny nie rzuca się na łóżko, szafę, bije ją, żeby wyładować stres,bo lokatorka, która pojechała do domu (czyt. ja) nie jest w stanie osobiście pożyczyć Ci zeszytu. No, coś nie halo. Dzisiaj np. tak nachalnie ćwiczyła, że mogłoby się to skończyć tragicznie. Rozumiem, że ruch to zdrowie, że odświeża się umysł, że trzeba rozruszać stawy. Ale trzeba też wiedzieć jak to się robi. Amatorka. Na szczęście udało nam się chyba znaleźć mieszkanie i może już od początku miesiąca zmienimy swoje lokum do zamieszkania. Jutro będziemy dzwonić, bo jak tak dalej pójdzie, to będą chyba pierwsze samobójstwa w historii tego akademika, jak nie uczelni.
Przebrnę teraz do innego tematu, bo o tamtym już szkoda gadać. Wszyscy rzucili się teraz z kolokwiami. Czy oni uważają, że my nie mamy co robić tylko się do nich uczyć? Sesja w pobliżu, a tu 7 kolokwiów w ciągu 4 dni. Jak to zrobić? Wtorek - bio.med i TZ. Środa - psychologia i socjologia. Czwartek - fizjoterapia i BHP. Piątek - biochemia. Dobrze, że napisany był już kolos z WF-u, z basenu zapomniała, z biofizyki jest na koniec 5, a z TiMNR praca oddana i kolokwium raczej nie będzie. Jestem właśnie przy drugiej kawie, a spać nadal mi się chce. Będę miała ciekawą noc, z uwagi na fakt, że dzisiaj poniedziałek.
Sesja? Myślałam, ze to słowo jest jak matura. Cofam. To 3 x matura. Niby masz tylko semestr do zaliczenia, ale jest tyle materiału, że nie wiesz czy wszystko ogarniesz. Tak jest z 5 przedmiotów. Wciskają Ci tyle materiału, że po jakimś czasie dochodzisz do wniosku, że rezygnujesz. Jesteś świadom, że dasz radę to sobie ogarnąć, ale uważasz, że sobie nie poradzisz i nie jesteś w stanie wszystkiego się nauczyć. Niby zerówka z socjologii jest jak zaliczenie egzaminu, bo chodzą słuchy, ze jeśli dostałeś szansę na napisanie jej, to w teorii masz już zaliczony i egzamin. Ale do niej też trzeba się naszykować. Trzeba się pouczyć i pójść, by napisać. Ciężko jest. Wolałabym jednak wrócić do liceum, bo tam niczego się nie uczyłam, a miałam zadowalające oceny.
W miłości aktualnie się wiedzie. Był poważny kryzys spowodowany bardzo poważną rozmową, ale gdyby do tego nie doszło, to byłabym nadal niedoceniana jak do tamtej chwili. Czy nauczyliśmy się kochać od nowa, cieszyć się swoim szczęściem i doceniać każdą możliwą chwilę spędzoną razem? Myślę, że tak. Może to się udało dlatego, że i ja odpuściłam i on zaczął się starać. Kiedy w kłótni idą płacze z obu stron to wiedz, że Wam na prawdę na sobie zależy i nie ważne jak bardzo druga osoba Cię skrzywdziła. Łzy faceta to potwierdzenie słów, które nadzwyczaj przepraszają. A czy był powód do obrażenia się? Tak, z uwagi na fakt, że po półtora roku słyszysz, że druga osoba nie potrafi się określić co do uczuć do Ciebie. Ale sytuacja naprawiona, mam nadzieję, że na zawsze :)
Ale D. też namieszał troszeczkę. Na szczęście wszystko jest na tyle wyjaśnione, na tyle jasne, że mogę się zająć sama sobą we własnej osobie. To co chciałam usłyszeć, usłyszałam. Wielkie 'nieszczęście' prześladowało mnie kilka ładnych miesięcy, żeby nie pisać lat...Pierwsza poważna i odważna rozmowa poprowadzona po pijaku. Wiem, mało odpowiedzialnie, ale tak trzeba było. Teraz wiem to, co zawsze chciałam wiedzieć. Ok, mam wątpliwości co do szczerości, ale trzymam się wersji, którą usłyszałam. Tak będzie lepiej.
A pro po naprawiania kontaktów. Tym razem padła ofiarą D. Co ten prysznic robi z człowieka... Ogólnie to cieszę się, że tak wyszło. Obie wiemy co się dzieje i jak prawidłowo powinno się dziać. Niech tak zostanie. Może zyskam z tego coś więcej niż tylko zwykłą znajomość? :)
Okres, który mnie tak bardzo męczył sprawia, że muszę coś w sobie zmienić. Wewnętrznie jednak dojrzałam, teraz muszę tylko zrobić ze sobą coś zewnętrznie. W piątek jestem umówiona do fryzjera i pożegnam się z odrostami, zniszczonymi końcówkami i czarno-niewiadomojakimi włosami. Zmieniamy imidż! Na razie na głowie, a potem kto wie? Może będzie okazja na coś więcej? :) Mogę mieć mało czasu na zmiany, jeśli taka diagnoza jaką usłyszałam jest prawdziwa. Dlatego łapię wszystko na teraz, by potem nie żałować. Weekend posesyjny w Toruniu? Oby wszystko pozaliczać! A potem już tylko "Kości", "Kości", "Kości"... :)
Dawno nie pisałam, ale przez ten długi okres czasu, to dopiero od grudnia wszystko idzie raz na opak, raz do przodu. Aktualnie jestem na prostej i na łamanej z zaznaczeniem dużej amplitudy.
Sesja w pobliżu, męczą nas teraz kolokwiami i przeprowadzka. Te tematy na początek.
Zacznę od końca, bo to się najdłużej ciągnie i może w końcu będzie miało swoje szczęśliwe zakończenie. Mieszkam w zdziadziałym akademiku, który oblegają same obchlejmordy, palacze i tzw. melanżownicy. Nie ma dnia, żeby nie było schadzek pod naszym pokojem, nie wspominając już o tanich rozmowach na podryw. W samym pokoju jest nie lepiej. Jest O., bez której chyba bym zbzikowała mieszkając sam na sam z Nawiedzoną J. Żaden normalny nie rzuca się na łóżko, szafę, bije ją, żeby wyładować stres,bo lokatorka, która pojechała do domu (czyt. ja) nie jest w stanie osobiście pożyczyć Ci zeszytu. No, coś nie halo. Dzisiaj np. tak nachalnie ćwiczyła, że mogłoby się to skończyć tragicznie. Rozumiem, że ruch to zdrowie, że odświeża się umysł, że trzeba rozruszać stawy. Ale trzeba też wiedzieć jak to się robi. Amatorka. Na szczęście udało nam się chyba znaleźć mieszkanie i może już od początku miesiąca zmienimy swoje lokum do zamieszkania. Jutro będziemy dzwonić, bo jak tak dalej pójdzie, to będą chyba pierwsze samobójstwa w historii tego akademika, jak nie uczelni.
Przebrnę teraz do innego tematu, bo o tamtym już szkoda gadać. Wszyscy rzucili się teraz z kolokwiami. Czy oni uważają, że my nie mamy co robić tylko się do nich uczyć? Sesja w pobliżu, a tu 7 kolokwiów w ciągu 4 dni. Jak to zrobić? Wtorek - bio.med i TZ. Środa - psychologia i socjologia. Czwartek - fizjoterapia i BHP. Piątek - biochemia. Dobrze, że napisany był już kolos z WF-u, z basenu zapomniała, z biofizyki jest na koniec 5, a z TiMNR praca oddana i kolokwium raczej nie będzie. Jestem właśnie przy drugiej kawie, a spać nadal mi się chce. Będę miała ciekawą noc, z uwagi na fakt, że dzisiaj poniedziałek.
Sesja? Myślałam, ze to słowo jest jak matura. Cofam. To 3 x matura. Niby masz tylko semestr do zaliczenia, ale jest tyle materiału, że nie wiesz czy wszystko ogarniesz. Tak jest z 5 przedmiotów. Wciskają Ci tyle materiału, że po jakimś czasie dochodzisz do wniosku, że rezygnujesz. Jesteś świadom, że dasz radę to sobie ogarnąć, ale uważasz, że sobie nie poradzisz i nie jesteś w stanie wszystkiego się nauczyć. Niby zerówka z socjologii jest jak zaliczenie egzaminu, bo chodzą słuchy, ze jeśli dostałeś szansę na napisanie jej, to w teorii masz już zaliczony i egzamin. Ale do niej też trzeba się naszykować. Trzeba się pouczyć i pójść, by napisać. Ciężko jest. Wolałabym jednak wrócić do liceum, bo tam niczego się nie uczyłam, a miałam zadowalające oceny.
W miłości aktualnie się wiedzie. Był poważny kryzys spowodowany bardzo poważną rozmową, ale gdyby do tego nie doszło, to byłabym nadal niedoceniana jak do tamtej chwili. Czy nauczyliśmy się kochać od nowa, cieszyć się swoim szczęściem i doceniać każdą możliwą chwilę spędzoną razem? Myślę, że tak. Może to się udało dlatego, że i ja odpuściłam i on zaczął się starać. Kiedy w kłótni idą płacze z obu stron to wiedz, że Wam na prawdę na sobie zależy i nie ważne jak bardzo druga osoba Cię skrzywdziła. Łzy faceta to potwierdzenie słów, które nadzwyczaj przepraszają. A czy był powód do obrażenia się? Tak, z uwagi na fakt, że po półtora roku słyszysz, że druga osoba nie potrafi się określić co do uczuć do Ciebie. Ale sytuacja naprawiona, mam nadzieję, że na zawsze :)
Ale D. też namieszał troszeczkę. Na szczęście wszystko jest na tyle wyjaśnione, na tyle jasne, że mogę się zająć sama sobą we własnej osobie. To co chciałam usłyszeć, usłyszałam. Wielkie 'nieszczęście' prześladowało mnie kilka ładnych miesięcy, żeby nie pisać lat...Pierwsza poważna i odważna rozmowa poprowadzona po pijaku. Wiem, mało odpowiedzialnie, ale tak trzeba było. Teraz wiem to, co zawsze chciałam wiedzieć. Ok, mam wątpliwości co do szczerości, ale trzymam się wersji, którą usłyszałam. Tak będzie lepiej.
A pro po naprawiania kontaktów. Tym razem padła ofiarą D. Co ten prysznic robi z człowieka... Ogólnie to cieszę się, że tak wyszło. Obie wiemy co się dzieje i jak prawidłowo powinno się dziać. Niech tak zostanie. Może zyskam z tego coś więcej niż tylko zwykłą znajomość? :)
Okres, który mnie tak bardzo męczył sprawia, że muszę coś w sobie zmienić. Wewnętrznie jednak dojrzałam, teraz muszę tylko zrobić ze sobą coś zewnętrznie. W piątek jestem umówiona do fryzjera i pożegnam się z odrostami, zniszczonymi końcówkami i czarno-niewiadomojakimi włosami. Zmieniamy imidż! Na razie na głowie, a potem kto wie? Może będzie okazja na coś więcej? :) Mogę mieć mało czasu na zmiany, jeśli taka diagnoza jaką usłyszałam jest prawdziwa. Dlatego łapię wszystko na teraz, by potem nie żałować. Weekend posesyjny w Toruniu? Oby wszystko pozaliczać! A potem już tylko "Kości", "Kości", "Kości"... :)
środa, 19 lutego 2014
18.
Drogi A.
Hi, pozmieniało się :) Po pierwsze i co jest ważne na tę chwilę - nie mogę śpiewać! Boże, cierpię ;D Dobrze,że mogę jeszcze mówić, bo jakby mi tego zabrakło, to chyba bym spadła z piłki -.-.
Dobrze,wiec teraz serio. Mało co się zmieniło. Czas leci do przodu, duuuużo do przodu, minęło mi już 8 miesięcy z tym Matołkiem :) O rany, nie spodziewałam się nigdy, że wszystko tak mi się ułoży :) I tak czuję z Twojej strony kilka nieuchwytnych ruchów, to pewne ;) Byłam w sumie ze 3 razy w Krakowie. Czuję, że moje miejsce na ziemi jest tam, gdzie jest ten Głupol :) Taak, teraz wydaję się być wielce zakochaną, ale staram się każdemu oszczędzać tych moich miłosnych występków, ale Tobie nie daruję! :) Teraz Dzień kobiet też spędzę tam. Podobno moim prezentem ma być koncert Iry, czyli jak wypali, to kolejne marzenie będzie odhaczone! :D Walentynki spędziłam z Legią i meczem z Koroną, oczywiście wygraliśmy ;> Może wydawać się to śmieszne,ale w pewnym momencie pomyślałam o Tobie i o tym 'transparencie',który miał kiedyś dla Ciebie wisieć na Żylecie. Pamiętam, przed tym wszystkim co się wydarzyło, przed 20 lipca, miałeś jechać na swój pierwszy mecz. Można powiedzieć, że teraz pojechałam za Ciebie na niego. Mam nadzieję, że godnie Cię zastąpiłam, skutki jak widać są, o czym pisałam Ci na początku ;)
Zimowa Olimpiada trwa! 4 medale dla naszego kraju, to coś niesamowitego. Może bardziej niesamowity fakt jest taki, że historia była tworzona na moich oczach! Ok, nie byłam tam osobiście,ale oglądałam transmisję na żywo ;D 2 razy Kamil pokazał, że jest najlepszy na świecie, po raz kolejny Justyna, że jest fenomenalna na swoim koronnym dystansie, Marit pokazała się w końcu od tej 'zdrowej' strony. Dziewczyno, mniej ćpiej ;) No i nieoczekiwany, ale bardzo fajny chłopak, strażak - Zbigniew Bródka. O mamo, przy tym się popłakałam, bo tamci byli do przewidzenia, ale panczenista dał radę holendrowi o 3 tysiączne. Takich emocji to ja nawet nie miałam jak byłam sam na sam z M. :D Tak, dowaliłam :D
Jak tak przeczytałam sobie ostatnią notkę o tym dzieciuchu, to do tej pory nie dowierzam xd Po 4 miesiącach maleństwo...a kysz! ;) Bylibyśmy za bardzo nieodpowiedzialnymi rodzicami, na pewno ;D Chociaż jakby się trafiło, to trudno. Kiedyś i tak by poznało swoich nienormalnych rodziców ;) Ale będzie piękne! Po mamie oczywiście ;>
Kolejny konkurs w szkole, trzeba robić zdjęcia... Spoko loko, tylko wyzdrowieję, biorę Czesława i idziemy w teren! ;) Mam tylko nadzieję, ze natura, a konkretniej zwierzęta, będą dla mnie łaskawe i dadzą mi się 'upolować' i wszystko wyjdzie ładnie :) Helenka pójdzie w ruch! :D W sumie chyba mi tego brakowało, więc czuję, że czas nadrobić zaległości ;) Tak jak teraz robię to ja z piosenkami Iry :)
Życie ucieka, coraz szybciej przemykają mi przez palce różne chwile, momenty, które chciałabym zatrzymać dla siebie, ale niestety nie da się. Niektóre sytuacje są niepotrzebnie przemilczane, inne zaś powinny zostać tylko dla siebie. Ale co poradzisz, takie życie ;)
Uciekam. Poszukam sobie jeszcze dobrego biletu na pociąg do Krakowa na czwartek 7 marca koło 18 i chyba idę spać. Raczej nic mnie tu nie trzyma już dzisiaj. M. się raczej też nie odezwie. Trudno, pa Słońce ;)
Hi, pozmieniało się :) Po pierwsze i co jest ważne na tę chwilę - nie mogę śpiewać! Boże, cierpię ;D Dobrze,że mogę jeszcze mówić, bo jakby mi tego zabrakło, to chyba bym spadła z piłki -.-.
Dobrze,wiec teraz serio. Mało co się zmieniło. Czas leci do przodu, duuuużo do przodu, minęło mi już 8 miesięcy z tym Matołkiem :) O rany, nie spodziewałam się nigdy, że wszystko tak mi się ułoży :) I tak czuję z Twojej strony kilka nieuchwytnych ruchów, to pewne ;) Byłam w sumie ze 3 razy w Krakowie. Czuję, że moje miejsce na ziemi jest tam, gdzie jest ten Głupol :) Taak, teraz wydaję się być wielce zakochaną, ale staram się każdemu oszczędzać tych moich miłosnych występków, ale Tobie nie daruję! :) Teraz Dzień kobiet też spędzę tam. Podobno moim prezentem ma być koncert Iry, czyli jak wypali, to kolejne marzenie będzie odhaczone! :D Walentynki spędziłam z Legią i meczem z Koroną, oczywiście wygraliśmy ;> Może wydawać się to śmieszne,ale w pewnym momencie pomyślałam o Tobie i o tym 'transparencie',który miał kiedyś dla Ciebie wisieć na Żylecie. Pamiętam, przed tym wszystkim co się wydarzyło, przed 20 lipca, miałeś jechać na swój pierwszy mecz. Można powiedzieć, że teraz pojechałam za Ciebie na niego. Mam nadzieję, że godnie Cię zastąpiłam, skutki jak widać są, o czym pisałam Ci na początku ;)
Zimowa Olimpiada trwa! 4 medale dla naszego kraju, to coś niesamowitego. Może bardziej niesamowity fakt jest taki, że historia była tworzona na moich oczach! Ok, nie byłam tam osobiście,ale oglądałam transmisję na żywo ;D 2 razy Kamil pokazał, że jest najlepszy na świecie, po raz kolejny Justyna, że jest fenomenalna na swoim koronnym dystansie, Marit pokazała się w końcu od tej 'zdrowej' strony. Dziewczyno, mniej ćpiej ;) No i nieoczekiwany, ale bardzo fajny chłopak, strażak - Zbigniew Bródka. O mamo, przy tym się popłakałam, bo tamci byli do przewidzenia, ale panczenista dał radę holendrowi o 3 tysiączne. Takich emocji to ja nawet nie miałam jak byłam sam na sam z M. :D Tak, dowaliłam :D
Jak tak przeczytałam sobie ostatnią notkę o tym dzieciuchu, to do tej pory nie dowierzam xd Po 4 miesiącach maleństwo...a kysz! ;) Bylibyśmy za bardzo nieodpowiedzialnymi rodzicami, na pewno ;D Chociaż jakby się trafiło, to trudno. Kiedyś i tak by poznało swoich nienormalnych rodziców ;) Ale będzie piękne! Po mamie oczywiście ;>
Kolejny konkurs w szkole, trzeba robić zdjęcia... Spoko loko, tylko wyzdrowieję, biorę Czesława i idziemy w teren! ;) Mam tylko nadzieję, ze natura, a konkretniej zwierzęta, będą dla mnie łaskawe i dadzą mi się 'upolować' i wszystko wyjdzie ładnie :) Helenka pójdzie w ruch! :D W sumie chyba mi tego brakowało, więc czuję, że czas nadrobić zaległości ;) Tak jak teraz robię to ja z piosenkami Iry :)
Życie ucieka, coraz szybciej przemykają mi przez palce różne chwile, momenty, które chciałabym zatrzymać dla siebie, ale niestety nie da się. Niektóre sytuacje są niepotrzebnie przemilczane, inne zaś powinny zostać tylko dla siebie. Ale co poradzisz, takie życie ;)
Uciekam. Poszukam sobie jeszcze dobrego biletu na pociąg do Krakowa na czwartek 7 marca koło 18 i chyba idę spać. Raczej nic mnie tu nie trzyma już dzisiaj. M. się raczej też nie odezwie. Trudno, pa Słońce ;)
Dla nas liczy się, to co jest na zawsze.
wtorek, 15 października 2013
17.
Drogi A.
Byłam w ten weekend w Krakowie. Niby nic, ale byłam u niego. Powiem Ci, że rynek nocą jest piękny i na prawdę - tętni życiem jak mało miejsc gdziekolwiek byśmy się nie obejrzeli. Spacer nad Wisłą zrobił na mnie ogromne wrażenie, nigdy czegoś takiego nie przeżyłam zważając na fakt, że obok mnie była osoba, której wszystko zawdzięczam. Między innymi to, że na nowo się odrodziłam, zapomniałam o jakichkolwiek problemach, jakichkolwiek złośliwościach z różnych stron, pomówień etc. Ostatnio trochę się tego narobiło, musiałam odpocząć. A to był idealny weekend na wyluzowanie się. Serio, tego mi własnie było trzeba i mimo to, że miałam ogromne wątpliwości czy to wypali, czy dam radę sama pojechać, wrócić etc., to wszystko poszło bez zarzutu, bez jakichkolwiek problemów.
Nie wiem co bym Zrobiła bez tego człowieka. Szczerze mówiąc żyłabym chyba nadal w tym szarym, nudnym świecie, pełnym narzucanego zdania. Otworzyłam się? Tak, mogę powiedzieć to z pełną świadomością, że żyję teraz prawdziwą chwilą. Staram się radzić sobie sama w niektórych sytuacjach, w razie potrzeby proszę o pomoc, jeżeli jest to na prawdę konieczne ;) Niektórzy pytają się mnie czy ja na serio o tym wszystkim myślę, o tym związku, czy wiążę z nim przyszłość. Powiem Ci szczerze, że mnie to śmieszy, bo jak dla mnie, to raczej powinno związywać się z ludźmi, o których myśli się na przyszłość, niż z takimi na tydzień, góra dwa. Ja jestem szczęśliwa ponad cztery miesiące i gdybym miała wrócić do tamtego 'decydującego' dnia, to bym z chęcią wróciła i zrobiła to samo, co wtedy. Nigdy nie będę żałowała tej chwili - nigdy!
Wiesz, myślałam dzisiaj nawet nad tym, że mogłabym mieć już jakieś maleństwo. Gdyby mnie przymusiła sytuacja, na pewno bym sobie poradziła, wiem, że nie byłabym sama, Ty też byś mi na pewno pomógł tymi swoimi 'niewidzialnymi' rączkami ;) I myślę też, że pomimo, że to nie pora na takie poważne decyzje, ze trzeba sobie jakoś poukładać życie bardziej od tej przyszłościowej strony (wiesz....studia, zawód, praca), to jednak nam by się udało. Przynajmniej jak na tę chwilę wiem, że to jest to. Serio. Tak, wiadomo, każdemu, kto jest zakochany, wydaje się, że ukochana osoba, to ta jedyna, nie ważne czy to pierwszy, drugi czy 15 związek. Ja nie mam się czym chwalić, nie porywałam zbyt dużo męskich czy tam damskich serc (w tym kraju jest powszechnie znana tolerancja, jak sam dobrze wiesz, toleruję niektóre przypadki), ale z tego małego doświadczenia wiem, że to wszystko idzie po tych dobrych, 'długich' torach, a przynajmniej liczę na to, że będzie szło po jak najdłużej trasie ;) No ok, czasem mnie wkurza, ale co to by był za facet, który cię nie wkurza? Facet idealny, to facet z wadami, które koryguje, ale ich się nie pozbywa. Oj, sam dobrze wiesz, jak jest. Tam masz pewnie dużo przypadków, gdzie dziewczyny się skarżą Temu na Górze, jacy to ich chłopcy są niedobrzy, źli, głupi i w ogóle. Dobra, przyznaję, czasem sama się wkurzam, ale przechodzi kiedy to się toleruje i kiedy się przebacza, a już tym bardziej, kiedy potrafi się zaakceptować to, czym został obdarzony tzw. nasz ideał ;)
Kurde, zresztą jak to śpiewała Ordonówna 'miłość ci wszystko wybaczy', więc czemu i ja nie mam 'wybaczać'? Kurde 2 - skoro kochasz, to akceptujesz wszystko i nie ma pomiłuj! Jeżeli czegoś nie szanujesz w drugiej osobie, to mówisz jej to wprost (w końcu związek opiera się na zaufaniu) i AKCEPTUJESZ!
Tak wiem, odezwała się we mnie znawczyni uczuć, wywodów miłosnych, związkowych, ale lubię Ci pisać, co u mnie :D Cieszę się, że przynajmniej Ty wszystko ogarniasz, w jakiej (za przeproszeniem) 'dupie' bym nie była, to Ty ogarniasz i wtedy jest spoko ;)
Byłam w ten weekend w Krakowie. Niby nic, ale byłam u niego. Powiem Ci, że rynek nocą jest piękny i na prawdę - tętni życiem jak mało miejsc gdziekolwiek byśmy się nie obejrzeli. Spacer nad Wisłą zrobił na mnie ogromne wrażenie, nigdy czegoś takiego nie przeżyłam zważając na fakt, że obok mnie była osoba, której wszystko zawdzięczam. Między innymi to, że na nowo się odrodziłam, zapomniałam o jakichkolwiek problemach, jakichkolwiek złośliwościach z różnych stron, pomówień etc. Ostatnio trochę się tego narobiło, musiałam odpocząć. A to był idealny weekend na wyluzowanie się. Serio, tego mi własnie było trzeba i mimo to, że miałam ogromne wątpliwości czy to wypali, czy dam radę sama pojechać, wrócić etc., to wszystko poszło bez zarzutu, bez jakichkolwiek problemów.
Nie wiem co bym Zrobiła bez tego człowieka. Szczerze mówiąc żyłabym chyba nadal w tym szarym, nudnym świecie, pełnym narzucanego zdania. Otworzyłam się? Tak, mogę powiedzieć to z pełną świadomością, że żyję teraz prawdziwą chwilą. Staram się radzić sobie sama w niektórych sytuacjach, w razie potrzeby proszę o pomoc, jeżeli jest to na prawdę konieczne ;) Niektórzy pytają się mnie czy ja na serio o tym wszystkim myślę, o tym związku, czy wiążę z nim przyszłość. Powiem Ci szczerze, że mnie to śmieszy, bo jak dla mnie, to raczej powinno związywać się z ludźmi, o których myśli się na przyszłość, niż z takimi na tydzień, góra dwa. Ja jestem szczęśliwa ponad cztery miesiące i gdybym miała wrócić do tamtego 'decydującego' dnia, to bym z chęcią wróciła i zrobiła to samo, co wtedy. Nigdy nie będę żałowała tej chwili - nigdy!
Wiesz, myślałam dzisiaj nawet nad tym, że mogłabym mieć już jakieś maleństwo. Gdyby mnie przymusiła sytuacja, na pewno bym sobie poradziła, wiem, że nie byłabym sama, Ty też byś mi na pewno pomógł tymi swoimi 'niewidzialnymi' rączkami ;) I myślę też, że pomimo, że to nie pora na takie poważne decyzje, ze trzeba sobie jakoś poukładać życie bardziej od tej przyszłościowej strony (wiesz....studia, zawód, praca), to jednak nam by się udało. Przynajmniej jak na tę chwilę wiem, że to jest to. Serio. Tak, wiadomo, każdemu, kto jest zakochany, wydaje się, że ukochana osoba, to ta jedyna, nie ważne czy to pierwszy, drugi czy 15 związek. Ja nie mam się czym chwalić, nie porywałam zbyt dużo męskich czy tam damskich serc (w tym kraju jest powszechnie znana tolerancja, jak sam dobrze wiesz, toleruję niektóre przypadki), ale z tego małego doświadczenia wiem, że to wszystko idzie po tych dobrych, 'długich' torach, a przynajmniej liczę na to, że będzie szło po jak najdłużej trasie ;) No ok, czasem mnie wkurza, ale co to by był za facet, który cię nie wkurza? Facet idealny, to facet z wadami, które koryguje, ale ich się nie pozbywa. Oj, sam dobrze wiesz, jak jest. Tam masz pewnie dużo przypadków, gdzie dziewczyny się skarżą Temu na Górze, jacy to ich chłopcy są niedobrzy, źli, głupi i w ogóle. Dobra, przyznaję, czasem sama się wkurzam, ale przechodzi kiedy to się toleruje i kiedy się przebacza, a już tym bardziej, kiedy potrafi się zaakceptować to, czym został obdarzony tzw. nasz ideał ;)
Kurde, zresztą jak to śpiewała Ordonówna 'miłość ci wszystko wybaczy', więc czemu i ja nie mam 'wybaczać'? Kurde 2 - skoro kochasz, to akceptujesz wszystko i nie ma pomiłuj! Jeżeli czegoś nie szanujesz w drugiej osobie, to mówisz jej to wprost (w końcu związek opiera się na zaufaniu) i AKCEPTUJESZ!
Tak wiem, odezwała się we mnie znawczyni uczuć, wywodów miłosnych, związkowych, ale lubię Ci pisać, co u mnie :D Cieszę się, że przynajmniej Ty wszystko ogarniasz, w jakiej (za przeproszeniem) 'dupie' bym nie była, to Ty ogarniasz i wtedy jest spoko ;)
Życie z nutką szaleństwa!
wtorek, 17 września 2013
16. Szał ciał!
Drogi A.
Nie wierzę w to, co pisałam jakiś czas temu. Ostatnia notka była z kwietnia, nie wspominałam w niej, a zresztą, sama Ci przypomnę: 'Chociaż nie powiem, mógłbyś mi zesłać jakiegoś Anioła do mnie, natchnąć Go i ogarnąć ;D Zawsze to jest lepiej jak jest obok Ciebie ukochana osoba ;) Ale nic na siłę, nie ma co gdybać 'co by było gdyby', tylko trzeba się brać za robotę :D Aby był dobry dla mnie, ale i nie za bardzo ;), taki wiesz, do końca życia i o jeden dzień dłużej! :)' Obczajasz? Od 11 czerwca chyba ten Anioł jest ze mną i co najlepsze wytrzymuje! :D Jesteśmy ze sobą ponad 3 miesiące i dopiero teraz zaczną się nam schody. Jak damy radę to wytrwać, to będzie oznaczać, że to jest to :) Jego wyjazd na drugi koniec Polski może być przytłaczający, ale są pociągi, są autobusy, samochody... Musimy jakoś to wytrwać :)
Zapowiadało się niewinnie. I w sumie tak pozostało. Pamiętam jak tego dnia spóźniła się na praktyki tylko dlatego, że 'film nam się przedłużył'. Cieszę się, że wtedy nam przedłużył. Teraz mogę o tym bardziej otwarcie mówić, a raczej o tym co nas łączy. To nie jest już zwykłe chodzenie ze sobą. TE dwa wyrazy padły tak niespodziewanie, że niby było to dość niedawno, ale nie pamiętam już z szoku kiedy :)
Jeśli chodzi o L. Nie mam z nią jakiegoś wielkiego kontaktu. Jeżeli muszę (a staram się 'nie musieć') wtedy napiszę. Tak raczej oddaliłam się od tej osoby. Czy to dobrze, czy źle nie wiem. Jakoś porad na razie nie potrzebuję, jest mi dobrze z tym co jest. Ba! Porad na razie nie potrzebuję na razie, bo nie mam w czym się radzić :D
Sprawy z D. układają się... nie to złe określenie. Nie układają się. Nie mamy ze sobą kontaktu, ale dobrze wiesz czemu. N. i wszystko jasne. 'nie chcę oberwać' od tej osoby, więc kontaktu nie ma. Co prawda mnie tam ona interesuje co zeszłoroczny śnieg, ale ok. Ja sobie w kaszę dmuchać nie dam, wiec bardziej mi jest szkoda D. i jego 'związku', ktory jak dla mnie wydaje się być dziwnym, ale nie mnie to oceniać ;) Bronić się potrafię i tyle mi wystarczy ;) Nie powiem, było małe spotkanie, ale chyba tylko ja ją wtedy widziałam. Nie zapomnę tego do końca życia :D Gdyby miało mi przyjść stać tam wtedy samej, bez M. nie wiem jakby to się zakończyło, gdyby ona mnie jeszcze wtedy zobaczyła. Myślę, że byłoby dosyć ciekawie, dla kogo? Myślę, że dla gapiów, a tam byłoby chyba na co patrzeć z tego co słyszałam... Nie ważne! :D
Nie mogę już nic więcej napisać, gonią mnie ;) Postaram się wpadac tu już częściej, rok szkolny w końcu się zaczął ;)
Nie wierzę w to, co pisałam jakiś czas temu. Ostatnia notka była z kwietnia, nie wspominałam w niej, a zresztą, sama Ci przypomnę: 'Chociaż nie powiem, mógłbyś mi zesłać jakiegoś Anioła do mnie, natchnąć Go i ogarnąć ;D Zawsze to jest lepiej jak jest obok Ciebie ukochana osoba ;) Ale nic na siłę, nie ma co gdybać 'co by było gdyby', tylko trzeba się brać za robotę :D Aby był dobry dla mnie, ale i nie za bardzo ;), taki wiesz, do końca życia i o jeden dzień dłużej! :)' Obczajasz? Od 11 czerwca chyba ten Anioł jest ze mną i co najlepsze wytrzymuje! :D Jesteśmy ze sobą ponad 3 miesiące i dopiero teraz zaczną się nam schody. Jak damy radę to wytrwać, to będzie oznaczać, że to jest to :) Jego wyjazd na drugi koniec Polski może być przytłaczający, ale są pociągi, są autobusy, samochody... Musimy jakoś to wytrwać :)
Zapowiadało się niewinnie. I w sumie tak pozostało. Pamiętam jak tego dnia spóźniła się na praktyki tylko dlatego, że 'film nam się przedłużył'. Cieszę się, że wtedy nam przedłużył. Teraz mogę o tym bardziej otwarcie mówić, a raczej o tym co nas łączy. To nie jest już zwykłe chodzenie ze sobą. TE dwa wyrazy padły tak niespodziewanie, że niby było to dość niedawno, ale nie pamiętam już z szoku kiedy :)
Jeśli chodzi o L. Nie mam z nią jakiegoś wielkiego kontaktu. Jeżeli muszę (a staram się 'nie musieć') wtedy napiszę. Tak raczej oddaliłam się od tej osoby. Czy to dobrze, czy źle nie wiem. Jakoś porad na razie nie potrzebuję, jest mi dobrze z tym co jest. Ba! Porad na razie nie potrzebuję na razie, bo nie mam w czym się radzić :D
Sprawy z D. układają się... nie to złe określenie. Nie układają się. Nie mamy ze sobą kontaktu, ale dobrze wiesz czemu. N. i wszystko jasne. 'nie chcę oberwać' od tej osoby, więc kontaktu nie ma. Co prawda mnie tam ona interesuje co zeszłoroczny śnieg, ale ok. Ja sobie w kaszę dmuchać nie dam, wiec bardziej mi jest szkoda D. i jego 'związku', ktory jak dla mnie wydaje się być dziwnym, ale nie mnie to oceniać ;) Bronić się potrafię i tyle mi wystarczy ;) Nie powiem, było małe spotkanie, ale chyba tylko ja ją wtedy widziałam. Nie zapomnę tego do końca życia :D Gdyby miało mi przyjść stać tam wtedy samej, bez M. nie wiem jakby to się zakończyło, gdyby ona mnie jeszcze wtedy zobaczyła. Myślę, że byłoby dosyć ciekawie, dla kogo? Myślę, że dla gapiów, a tam byłoby chyba na co patrzeć z tego co słyszałam... Nie ważne! :D
Nie mogę już nic więcej napisać, gonią mnie ;) Postaram się wpadac tu już częściej, rok szkolny w końcu się zaczął ;)
Jest pięknie!
czwartek, 4 kwietnia 2013
15. 360 stopni?
Drogi A.
To chyba jest jakaś zmiana o 360 stopni. Po niedawnej rozmowie z D. stwierdzam, że miłość do niego przez ten czas, jaki był ostatnio, po prostu mi wmawiano. to może się wydawać Ci nieprawdopodobne, ale to wszystko przez L. To ona 'wjeżdżała mi na psychę', mówiła, że on też mnie kocha, że coś z tego będzie. Dopiero po poważnej rozmowie z nim mogę śmiało stwierdzić, ze manipulowała mną. Nieświadomie, ale jednak. Kiedy jej mówiłam, że nic do niego już nie czuję, nie chcę czuć, to mówiła, żebym się nie poddawała, bo widać, że coś między nami jest. Wspomnienia wracały, stare, lecz zawsze nowe uczucie wracało. I kiedy ja się już godziłam z tym, pojawiała się ona i jej mądrości. Teraz moje sprawy sercowe nie będą lądowały w jej uszach i nie będą przetwarzane przez mózg. To i tak nie będzie miało sensu. Zresztą, nie mam się czym teraz dzielić ;)
W ostatnich dniach mówię Z (D.), że jestem samowystarczalna. Próbuję się tego trzymać i wierzyć w to, że tak jest i mam nadzieję, że wytrzymam się w tym przekonaniu ;) Chociaż nie powiem, mógłbyś mi zesłać jakiegoś Anioła do mnie, natchnąć Go i ogarnąć ;D Zawsze to jest lepiej jak jest obok Ciebie ukochana osoba ;) Ale nic na siłę, nie ma co gdybać 'co by było gdyby', tylko trzeba się brać za robotę :D Aby był dobry dla mnie, ale i nie za bardzo ;), taki wiesz, do końca życia i o jeden dzień dłużej! :)
Będę kończyć, nie wykluczone, że jeszcze dzisiaj coś dodam, kolejny list może. Bardzo za Tobą tęsknię. Gdyby tylko ten śnieg się chociaż trochę roztopił, to Cię odwiedzę. Bardzo jest mi to potrzebne, bardzo :(
To chyba jest jakaś zmiana o 360 stopni. Po niedawnej rozmowie z D. stwierdzam, że miłość do niego przez ten czas, jaki był ostatnio, po prostu mi wmawiano. to może się wydawać Ci nieprawdopodobne, ale to wszystko przez L. To ona 'wjeżdżała mi na psychę', mówiła, że on też mnie kocha, że coś z tego będzie. Dopiero po poważnej rozmowie z nim mogę śmiało stwierdzić, ze manipulowała mną. Nieświadomie, ale jednak. Kiedy jej mówiłam, że nic do niego już nie czuję, nie chcę czuć, to mówiła, żebym się nie poddawała, bo widać, że coś między nami jest. Wspomnienia wracały, stare, lecz zawsze nowe uczucie wracało. I kiedy ja się już godziłam z tym, pojawiała się ona i jej mądrości. Teraz moje sprawy sercowe nie będą lądowały w jej uszach i nie będą przetwarzane przez mózg. To i tak nie będzie miało sensu. Zresztą, nie mam się czym teraz dzielić ;)
W ostatnich dniach mówię Z (D.), że jestem samowystarczalna. Próbuję się tego trzymać i wierzyć w to, że tak jest i mam nadzieję, że wytrzymam się w tym przekonaniu ;) Chociaż nie powiem, mógłbyś mi zesłać jakiegoś Anioła do mnie, natchnąć Go i ogarnąć ;D Zawsze to jest lepiej jak jest obok Ciebie ukochana osoba ;) Ale nic na siłę, nie ma co gdybać 'co by było gdyby', tylko trzeba się brać za robotę :D Aby był dobry dla mnie, ale i nie za bardzo ;), taki wiesz, do końca życia i o jeden dzień dłużej! :)
Będę kończyć, nie wykluczone, że jeszcze dzisiaj coś dodam, kolejny list może. Bardzo za Tobą tęsknię. Gdyby tylko ten śnieg się chociaż trochę roztopił, to Cię odwiedzę. Bardzo jest mi to potrzebne, bardzo :(
One way or another!
sobota, 23 marca 2013
14 zapomniane.
Drogi A.
Oj, stanowczo dawno tu nie pisałam. Może dlatego, że nie miałam w sumie co? A może dlatego, ze byłam u Ciebie nie dawno. A może też w końcu dlatego, że zapomniałam... Myślę, że pisząc tu za chwilę będziesz większość wiedział.
Nie pamiętam na czym ostatnią notkę skończyłam. Zacznę więc może nie po kolei.
Na prawdę. Jesteś mi potrzebny tu i teraz. nie wiem, czuję, ze coś się od dłuższego czasu we mnie wypala. Coraz częściej czuje się tak stara, że chodzić nie mogę. Dopada mnie kryzys wieku średniego? Śmieję się, ale czuję, że tak jest. Mam nadzieję, że długo już to nie będzie trwało i znajdę wszystko, czego w życiu szukam :)
Oj, stanowczo dawno tu nie pisałam. Może dlatego, że nie miałam w sumie co? A może dlatego, ze byłam u Ciebie nie dawno. A może też w końcu dlatego, że zapomniałam... Myślę, że pisząc tu za chwilę będziesz większość wiedział.
Nie pamiętam na czym ostatnią notkę skończyłam. Zacznę więc może nie po kolei.
- Piłka nożna - przełamałam się. Gdy pierwszy raz zagrałam z chłopakami nie wiedziałam, że potrafię jeszcze uderzyć piłkę. Zapamiętam to na pewno do końca życia, bo tego nie da się zapomnieć. Tym bardziej (powiem to może mało skromnie), że całkiem nieźle mi szło! ;D Nie dawno były zawody w nogę właśnie, tylko, ze na hali. Wiadomo, śnieg na dworzu uniemożliwił grę na boisku przyszkolnym. Zawody rozegrane zostały w B. i trudno by było nie stwierdzić, że z jednej strony chciałam tam jechać, żeby go zobaczyć, żeby przede wszystkim on zobaczył, co stracił, jak gram etc. Ale z drugiej strony też nie chciałam, żeby mnie widział. Oczywiście pierwszy raz jak go zobaczyłam, to nie poznałam go, ale byłam prawie pewna, że to a pewno M. I tak też było. Ukryłam się za dziewczynami w kącie, siedziałam na schodach, było spoko. To ja miałam punkt widokowy, nie on. Później rozpisywał nam zespoły. Też nie mogłyśmy lepiej chyba trafić -.- Byłyśmy w grupie z drużyną, która zajęła 2 i 4 miejsce. W sumie to nic, ale to one wyszły z grupy, a my lałyśmy się o 5. No i to 5 zostało po stanie 5:0 ;) W tym 2 moje branki i 2 asysty ;)
- Faceci - faceci to idioci, z pewnością mogę to tu i teraz powiedzieć. Nie chcę Cię obrażać, Ty byłeś wyjątkowym facetem, ale, zaliczasz się niestety do tego gatunku :p Po pierwsze D. Nie wiem, na prawdę nie wiem co się z nim dzieje, co do mnie ma, z czym pije. Był dla mnie prawdziwym przyjacielem, a teraz unika mnie jak ognia. Brawo ogierze. Pocieszam się tym faktem, ze nie tylko do mnie się nie odzywa. Wiem, nie powinnam tak mówić, ale mimo wszystko pocieszam się tym. Później M2. Ooo... Tego człowieka kompletnie nie rozumiem. Wygórowane ambicje ma chłopak i może dobrze. Idź sobie na to UW czy na UJ jak się dostaniesz i nie zawracaj mi tyłka nędzny poecino z wygórowanym ego. O M. nie muszę wspominać. Wspomniałam już o nim przy okazji piłki nożnej. Czasem tylko tęsknię za tym, co było. Za nimi tęsknię. Ale wtedy idę do M. albo S., przytulam się i jest mi lepiej. Na prawdę nie ma to jak zwierzę :) Z D. dużo mnie łączyło. Dużo, niż dużo. Z M. mały był epizod i czy chcę to tego wracać, chyba nie, bo wiem że on nie chce. Z M2 nic nawet nie było. Do niczego nie doszło - cieszę się tez w sumie z tego. Po co być w związku z osobą, do której nic się nie czuje i jest się z nią na siłę, 'bo przydałoby się kogoś mieć?' Bez sensu.
- Fotografia - zajęłam 3 msc. w szkolnym konkursie fotograficznym i jestem z siebie dumna! a raczej jestem dumna ze swojego C. i wróbla ze zdjęcia ;)
- Gimnastyka - w tym roku nie szykuję się na zawody. W tym roku nie ma zawodów -.- Ale to nic! Organizuję z p. K. szkolne zawody. Któregoś dnia się odbędą, mam nadzieję, że będą tylko chętne osoby ;)
Na prawdę. Jesteś mi potrzebny tu i teraz. nie wiem, czuję, ze coś się od dłuższego czasu we mnie wypala. Coraz częściej czuje się tak stara, że chodzić nie mogę. Dopada mnie kryzys wieku średniego? Śmieję się, ale czuję, że tak jest. Mam nadzieję, że długo już to nie będzie trwało i znajdę wszystko, czego w życiu szukam :)
Chyba muszę mniej spać, żebyś rzadziej mi się śniła...
Subskrybuj:
Posty (Atom)