wtorek, 9 czerwca 2015

20.

    Drogi A.

          Tak, od ostatniego posta zmieniło się. Dużo. 
Nie ma już Sisi. Do tej pory to przeżywam, na szczęście teraz trzymając to w sobie. Pamiętam to jak dziś. Miałam kolosa z kinezjologii. Dwa dni przed wszystkim zaczęła się źle czuć. Nie jadła, była ospała. Zwykle spała, ale i zawsze jadła, więc teraz to nie było normalne. Mama zawiozła ją do weterynarza. Nie lubiła jeździć samochodem. Kręciła się jakby miała wyjeżdżać w wagonie na Sybir za czasów wojny. Wtedy leżała spokojnie, jakby wszystko było jej obojętne. Pobrali jej krew, zrobili podstawowe badania, nawodnili kroplówką i wróciła do domu. Następnego dnia ucząc się wieczorem dostałam wiadomość, że wariuje, że wróciła do siebie, ale i tak muszą jechać następnego dnia na kontrolę. Zrobiło mi się lepiej na sercu, że jej się polepszyło. W czwartek rano dostałam kolejnego smsa, że znowu jest źle. Mimo wydanych i tak już dużej ilości pieniędzy mama zabrała ją do weterynarza. O 18:30 miałam mieć kolokwium, ale po rozmowie z mamą koło 14 powiedziałam, że wracam do domu. Wtedy miało wszystko się ułożyć, miałam się z nią zobaczyć jakby miało to być nasze ostatnie spotkanie. O 17 dostałam telefon, że nie mam już po co wracać. Kotka miała chłoniaka w zaawansowanym stadium. Jedyne co mogli zrobić, to uspać ją, żeby nie cierpiała dłużej. Wtedy moje serce pękło. Nauki już dalej nie było, nie wróciłam do domu, nie zaliczyłam kolokwium. Nie miałam nawet szans, żeby się z nią pożegnać. Mama mówiła, że była z nią do końca. Że trzymała ją za łapkę w tej najgorszej chwili. Od 16 kwietnia nasz dom stał się zupełnie pusty. Mimo, że mamy jeszcze psa, to nie nadrobi tych 11 wspólnie spędzonych lat z tym wyjątkowym kotem. Każdy, kto ją znał wie jak ważnym zwierzęciem była dla mnie. I choć minęło już 2 miesiące od tamtego dnia, na każde wspomnienie o niej mam łzy w oczach. Jak teraz. Namawiam teraz tatę, żeby zgodził się na kota. Wiem, ze żaden jej nie zastąpi, lecz podniesie to może nasze morale. Przez jakiś czas na prawdę było źle. Najlepszą robotę w tym wszystkim odwalił M. Był przy mnie zawsze,gdy tego potrzebowałam. Mimo, że nie ma żadnego zwierzęcia i raczej nie przeżył nigdy takiej straty, to starała się nie pocieszać jak potrafił. To w sumie dzięki jego wsparciu ja się odblokowałam i odżyłam.
          Jemu należy się oddzielny wpis. I w sumie nie chodzi już o tą sytuację, ale o wiele innych. Nigdy nie zapomnę jak w którymś poście prosiłam Cię, żebyś mi wysłał od siebie jakiegoś anioła, który będzie przy mnie. I za jakiś czas pojawił się on. Totalna pierdoła, gamoń i do tego nie potrafił tańczyć. No totalna łamaga! Ale po bliższym poznaniu zapunktował sobie u mnie. Nadal nie wiem w jaki sposób to zrobił, ale tak. Zapunktował. Jest moją ostoją. I mimo, że mnie czasem wkurza, że jest takim tępym leniem, który rozumie niektóre rzeczy tylko po pewnym czasie, gdy coś nie pójdzie po jego myśli, to bardzo go kocham. Nawet jeśli mu tego nie mówię, to tak jest. Udało Ci się zesłać mi takiego człowieka, przy którym na prawdę jestem szczęśliwa. Może nie tyle bezpieczna, bo to raczej on tak się przy mnie czuje, ale szczęśliwa. Gdy mam jakiś problem, którego nie mogę rozwiązać ani ja, oni on, to próbuje mnie w pewien sposób pocieszać, wspierać, wyjaśniać niektóre rzeczy. I mimo, że trafiło się wiele okazji na to, by się rozstać, zawsze działał ten pstryczek, który nas łączył. To nie był przypadkowy pstryczek, dobrze o tym wiem tak samo jak i Ty ;) Nie pozwalasz na to, by było mi w jakiś sposób źle, a nawet jeśli, to dzięki temu utwiardzasz mnie, pozwalasz mi być silniejszą i otaczasz takimi ludźmi, że czasami mam ochotę powiesić ich na suchej gałęzi, ale widzę, co oni robią źle i czego ja robić nie mogę.
          Tak. Wiem, że JESTEŚ, że mi pomagasz, że nie pozwalasz mnie w żaden sposób skrzywdzić. Na dowód tego obiecuję, że w piątek jak wrócę, to pójdę do Ciebie. Minęło wiele lat, jak nas tu wszystkich zostawiłeś, ale widać takie było Twoje powołanie. Ale też zapominasz o pewnych rzeczach (mam nadzieję, ze ten Mistrz, to był jakiś wypadek przy pracy i nie mogłeś inaczej postąpić, bo nie chcę Cię oskarżyć za zdradę klubu!) i mam nadzieję, że będziesz następnym razem o nich pamiętał!
          Kończąc chciałam Ci za wszystko podziękować. Mam nadzieję, że to czytasz, więc chcę Cię prosić o ingerencję w pewnej sprawie. Oboje wiemy, że trochę się pogubiła ta owca i w sumie tylko Ty możesz coś tu zdziałać. Więc do dzieła! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz