Dziś Twoje święto. Może, nie jakieś nadzwyczajne, może to nie są imieniny, urodziny czy gwiazdka. Dziś jest Święto Wszystkich Zmarłych, więc Twoje również. Nie mogę zapomnieć o wszystkim co nas razem spotkało. Wszystkie wspólnie spędzone chwile, wszystkie dyskoteki, wypady z naszą kochaną grupą. Już zaczynam się rozklejać. Trudno jest wspominać to wszystko bez łez. Dlaczego tak nagle od nas odszedłeś? Dlaczego ja nie potrafiłam nic z tym zrobić? Dlaczego musiałam mieć to głupie przeczucie, że coś się stanie? Nie mogę, nie mogę sobie darować, że spotkało to właśnie Ciebie. Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Dostałam rano od J. SMS-a. Dokładnej treści nie pamiętam, wiem, że to było rano(ok. 9:00) 20 lipca. Napisała wtedy, że została ciocią. Jej siostra urodziła córkę K. Bardzo się ucieszyłam, byłam z nią wtedy bardzo związana. Lecz zdanie, jakie wtedy wypowiedziałam w podświadomości, zostanie mi na pewno na zawsze w głowie. "skoro jej urodziło się dziecko, ktoś będzie musiał umrzeć, by miała miejsce na tym świecie". Żałuję tych słów. Czuję się winna, że wykrakałam czyjąś śmierć. Tym bardziej, że to byłeś Ty. Dzięki Tobie, K. ma swoje miejsce na ziemi.
Nigdy nie sądziłam, że aż tak będzie mogło mi Ciebie brakować. Czasami budzę się rano z myślą, co da mi dzień, lecz wiem, ze to już nic z Tobą związane nie będzie. Jako 15-latek odszedłeś do Domu Pana. Mam nadzieję, ze opiekuje się Tobą równie dobrze, jak my tu na ziemi w czasie, kiedy byłeś z nami jeszcze.
Nie zapomnę widoku, kiedy będąc z D. chodziłeś z nami jako taka "przyzwoitka". Kiedy chcieliśmy się spotkać ukrywając nasze uczucia przed rodzicami, wołaliśmy Ciebie byś szedł z nami na spacer. A kiedy chcieliśmy zostać sami, odchodziłeś gdzieś i dawałeś nam swobodę. Jak np. wtedy, kiedy byłeś załamany, że Ona Cię nie kocha, że nie wyjdzie Ci z nią. Dobrze wiedzieliśmy z D., że nie będzie z tego miłości odwzajemnionej, ale staraliśmy się pocieszać Cię. Robiło się źle, kiedy zacząłeś z nami o tym rozmawiać, wtedy D. wkroczył do akcji. Powiedział, żebyś podszedł do drzewa i zdenerwował się na liście, pobił je. Byłeś na tyle nieogarniętym człowiekiem, ze zrobiłeś jak On powiedział. Tego widoku nigdy nie zapomnę:)
Pamiętasz wszystkie dyskoteki? Każda z nas od Ciebie uciekała. Tylko ja się dawałam porwać to "koślawego" tańca z Tobą, bo (przyznasz mi pewnie rację z biegiem czasu) nie potrafiłeś tańczyć:) Kiedy mnie już nudziło ciągłe tańczenie z Tobą, bo nikt inny nie chciał, uciekałam do D. lub do dziewczyn by wtopić się z nimi w wir tańca, byle nie z Tobą:) Przepraszam Cię teraz za to.
Nie wiem czy kiedykolwiek pozbieram się po tym, co się stało. Straciłam ważną osobę w swoim życiu. Żałuję i żałować będę, że dopiero po Twojej śmierci to zauważyłam. Jesteś na prawdę dla mnie kimś ważnym. I nie dlatego, że kiedyś łączyło mnie coś z Twoim bratem zza siatki. Nie przez to, że dzięki Tobie mogliśmy się spotykać. Nie dlatego tak myślę, że tak trzeba. Po prostu. Zrozumiałam to za późno. dużo za późno.
Wiem, że jesteś zawsze blisko mnie. To Ty w razie potrzeby mieszasz mi szyki, dajesz mi znaki, bym uważała na siebie i innych. Wiem, ze to Ty sprawiasz, że mogę ciągle widywać się z D,. choć z nim nie jestem, czuję się wtedy szczęśliwa. Wiem, że próbujesz naprawić to, co między nami się skończyło. Wiem, ze zawsze mogę przyjść do Ciebie wyżalić się nad pustym pomnikiem. Wiem, ze mogę porozmawiać z Tobą zawsze i wszędzie, niezależnie od pory. Skąd to wszystko wiem? Przez to, co wokół mnie się dzieje. To naciskanie hamulca przed dachowaniem, to Twoja sprawka. chciałeś, żebym przyhamowała, żebym była ostrożniejsza. Dałeś mi znak. Nie posłuchałam się. Albo inny przykład. Kiedy wracałam od S. wiał zimny wiatr. Spojrzałam w niebo, było już dosyć późno, zawołałam cichutko do Gwiazdy, którą sobie obrałam za Ciebie, "zimno mi, zrób coś z tym". Nie minęła chwila, a ciepłe powietrze gładziło moją twarz. Pamiętam jak dziś, że szłam do domu z wielkim uśmiechem na twarzy, bo było mi ciepło i to dzięki Tobie. A to rozwiązanie z R.? Sama bym na to nie wpadła, a pomysł przyszedł, gdy byłam u Ciebie w odwiedzinach. A pamiętasz jak prosiłam Cię, byś zrobił coś, żeby O. z L. pogodziły się? Może nie tyle, że doszły do zgody z całowaniem się, przepraszaniem na kolanach itd. Prosiłam Cię wtedy, żebyś sprawił, że porozmawiają ze sobą, wszystko wyjaśnią sobie bez świadków. Jeszcze tego samego dnia była "konfrontacja". Dzięki Tobie. Wiem, że to ty starasz się łagodzić moje stosunki z D. Starasz się pomóc mi z problemami, jakie mam na co dzień. Współczuję, że musisz wszystko wysłuchiwać ze szczegółami, co się u mnie dzieje, jakie mam problemy i co mam zrobić.
Czuję Twoja bliskość, jak otulasz mnie czasem swoim ramieniem i szepczesz do ucha, że wszystko będzie dobrze, a później tak dobierasz scenariusz, że wszyscy są z niego zadowoleni. Jesteś częścią mnie, która nie umarła. Żyje w mojej pamięci. Jesteś ze mną i nigdy nie odejdziesz. Może i ciałem nie jesteś z nami, może pamięć o Tobie z czasem zanika, ale duchem byłeś, jesteś i będziesz na zawsze tu, na Ziemi, z nami. Jesteś dla mnie jak Brat. Nie rodzony, nie cioteczny, nie jako kumpel. Nie da się określić tego słowa. Jesteś dla mnie tak ważną osobą w życiu, że... no kurcze, nie ma takich słów, żeby to określić. Jesteś i już!
Słońce zgasło, gdy dzień jeszcze trwał.
Wow... Kurczę...
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś :)
Czekam na następny :)